fbpx

Prasa i Media

Publikacje na mój temat
Subskrybuj rss

Nie szukamy choroby – szukamy zdrowia

Prasa i Media

Rozmowa z PIOTREM CYWIŃSKIM, osteopatą

angora logo– Nie jest pan lekarzem, a leczy. Jak to możliwe?

– Jestem osteopatą i fizjoterapeutą. To, czym się zajmuję, można nazwać medycyną rehabilitacyjną. Za pomocą zabiegów manualnych prowadzę diagnostykę i terapię w zakresie dysfunkcji ruchomości stawowej i tkankowej. Osteopatia jest uznaną w wielu krajach metodą leczenia. W USA można wykonywać ten zawód po skończeniu medycyny i zrobieniu specjalizacji. W Europie Zachodniej nie jest wymagany dyplom z medycyny, ale konieczne jest specjalistyczne szkolenie. W Anglii, Francji czy Belgii osteopatia włączona jest do systemu podstawowej opieki zdrowotnej, co oznacza, że wizyty u specjalisty są refundowane. W Polsce nadal traktuje się to jako medycynę alternatywną, choć powoli zaczyna się to zmieniać.

– Co zapoczątkowało taką metodę leczenia?

– Jej twórcą był amerykański lekarz Andrew Taylor Still, który w XIX w. miał złe doświadczenia z ówczesną medycyną, która nie potrafiła zapobiec śmierci trójki jego dzieci. To skłoniło go do zainteresowania się naturalnymi metodami leczenia, wykorzystującymi określone techniki manualne. Uważał, że każdy organizm ma własny system samoleczenia i trzeba jedynie wiedzieć, w jaki sposób uruchomić taki proces. Still twierdził, że wszystko, czego potrzebujemy dla ochrony naszego zdrowia, mamy w sobie, a powodem dolegliwości i chorób są różnego rodzaju blokady i zaburzenia w obrębie określonych struktur lub funkcji. Od tamtej pory medycyna zanotowała niebywały postęp, ale metody Stilla wcale nie straciły na znaczeniu.

– W przypadku jakich schorzeń możemy szukać pomocy u osteopaty?

– Praktycznie nie ma tu żadnych ograniczeń. Trafiają do mnie pacjenci z bardzo różnymi dolegliwościami – od kilkutygodniowych niemowląt po osoby po dziewięćdziesiątce. Kiedyś zgłosiła się do mnie mieszkająca w Belgii Polka, która spadła ze schodów. Kiedy zapytałem, dlaczego przyszła do osteopaty, odparła, że tak samo postąpiłaby w Belgii.

– Można się więc zgłosić zarówno z bólem głowy, skrzywionym kręgosłupem, jaki i z problemami z wątrobą?

– Tak. Proszę pamiętać, że w osteopatii najważniejsze jest szukanie pierwotnej przyczyny dolegliwości. Mało kto zdaje sobie sprawę, że np. ból głowy może wynikać ze złego ustawienia stopy czy miednicy, co prowadzi do przenoszenia obciążeń na odcinek szyjny kręgosłupa, wywołując ból. Z kolei szkoła francuska ukierunkowana jest bardzo na część wisceralną, czyli trzewną. Dostrzega się w tym przypadku ścisłe powiązanie funkcjonowania narządów wewnętrznych z kręgosłupem. I stosowane techniki polegają na delikatnym rozciąganiu i równoważeniu sił działających bezpośrednio lub pośrednio na narządy. To znakomicie sprawdza się w niezidentyfikowanych bólach brzucha, nietrzymaniu moczu, bólach menstruacyjnych czy niepłodności. Jeśli chodzi o kobiety, to zauważono ścisłe związki między np. bólem stawów a macicą, uważaną przez wielu osteopatów za jedno z „centrów dowodzenia” w kobiecym organizmie. Stabilizowanie i równoważenie napięć w okolicy macicy i miednicy pozwala usprawniać określone struktury i przywracać funkcje, a w efekcie usuwać dolegliwości. Niezwykle ważna jest też przepona. Jeden z najlepszych osteopatów, zapytany, którą częścią ciała zająłby się, gdyby mógł wskazać tylko jedną, bez wahania odparł – przeponą. Celem osteopatii jest też umożliwienie prawidłowego przepływu wszystkich płynów w organizmie (krwi, limfy, soków trawiennych, płynu rdzeniowo-mózgowego itp.). Dzięki temu nie dochodzi do zastojów czy blokad zakłócających transport hormonów, enzymów, tlenu i innych substancji niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania organizmu i utrzymania zdrowia.

– A z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się pacjenci?

– Zdecydowanie z bólami kręgosłupa i bólami głowy.

– Na taką wizytę trzeba mieć skierowanie?

– Nie jest ono konieczne. Pomocne natomiast mogą być wcześniejsze badania pacjenta, np. zdjęcia rtg. czy tomografia komputerowa, co ułatwia postawienie prawidłowego rozpoznania i rozpoczęcia leczenia.

– Na czym polega zabieg u osteopaty?

– Najpierw uważnie obserwuję daną osobę, zwracając uwagę na to, jak się porusza, jak stoi, oceniam skórę, patrzę w oczy. Kolejnym etapem jest dokładny wywiad, z którego dowiaduję się, kiedy i z jaką częstotliwoścą pojawia się ból, jaki ma przebieg, co przynosi ulgę, czy w rodzinie cierpi ktoś na podobne dolegliwości itp. Następnie palpacyjnie sprawdzam m.in., czy w niektórych miejscach zmieniona jest ciepłota skóry, co świadczyć może o starych zmianach lub stanie zapalnym. Pacjent wykonuje też określone ruchy w celu sprawdzenia, jakie ma ograniczenia i z czego one mogą wynikać.

– I po takiej ocenie już pan wie, w jaki sposób można mu pomóc?

– Na podstawie zebranych informacji wybieram kierunek leczenia w oparciu o specjalne schematy osteopatycz ne, według których można dojść do pierwotnych uszkodzeń i uruchomić proces ich samonaprawiania. Stosuję konkretne techniki, oddziałujące na kręgi, stawy, tkanki miękkie, powięzi, trzewia. Cały zabieg trwa 30 – 45 minut. Większość pacjentów doświadcza później głębokiego relaksu, odczucia ciepła, zmiany rytmu oddechu i rozluźnienia całego ciała. Efektem niepożądanym mogą być nieznaczne bóle mięśni, które ustępują po 1 – 2 dniach. Czasem pojawia się stan podgorączkowy, ale według wielu osteopatów świadczy to o mobilizacji ciała do wyzdrowienia.

– Kilkadziesiąt minut wystarcza, by pacjent poczuł się lepiej?

– W większości przypadków – tak. Oczywiście wszystko zależy od rodzaju uszkodzenia. Zabieg pozwala usprawnić upośledzoną funkcję. Wracamy tu do podstawowej zasady osteopatii, głoszącej, że ciało naprawia się samo i każdy ma taką zdolność. My nie leczymy, my tylko pozwalamy ciału się samowyleczyć.

– W czasach nowoczesnej medycyny i farmakologii takie metody manualne wydają się przestarzałe. Nie wierzę, że trzymacie się ściśle zasad Stilla i nie stosujecie w ogóle leków?

– Ma pan rację, od czasów Stilla nastąpiła prawdziwa rewolucja w medycynie i oczywiście czasami korzystamy z farmakologii. Niemniej jednak każdy pacjent potwierdza, że osteopatia naprawdę leczy.

– Może pan podać jakieś przykłady takich wyleczeń?

– Kiedyś rodzice przywieźli bliźniaki z dokuczliwą kolką. Wystarczył jeden zabieg, by problem zniknął. Niedawno wystarczyło też kilka minut, bym postawił na nogi pewnego ortopedę, którego „połamał” ból kręgosłupa. Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. To tylko przykład, bo zgłaszają się osoby z bardzo różnymi schorzeniami i dolegliwościami.

– Z pewnością jednak są i tacy, którym nie mógł pan pomóc.

– Oczywiście, ale to rzadkie przypadki. Zdarzało się, że niezadowalające efekty terapii były wynikiem postępowania pacjenta, który nie przestrzegał określonych zaleceń. Ważne jest też psychiczne nastawienie osób odwiedzających gabinet osteopaty – potrzeba po prostu trochę wiary i zaufania w nasze umiejętności.

– Odnoszę wrażenie, że osteopatia powinna być pomocna już na etapie profilaktyki.

– Jak najbardziej. Namawiam zresztą pacjentów, by zgłaszali się co jakiś czas na swoisty „przegląd techniczny”. I coraz więcej osób przekonuje się do tego. W wielu krajach, choćby w Anglii, tego typu zachowania nikogo nie dziwią. Niedawna przyszła też Rosjanka z dwutygodniowym maleństwem. Choć było zdrowe, matka chciała sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Osteopatia daje zdrowie i bezpieczeństwo, ale nie powinniśmy też myśleć, że wyleczy każdą chorobę i dolegliwość. Dobrze jest mieć świadomość, że gdyby nie było medycyny powszechnej, osteopatia byłaby najlepszą formą leczenia, w której nie chodzi o znalezienie choroby, lecz o odnalezienie zdrowia.

Rozmawiał: ANDRZEJ MARCINIAK
ANGORA nr 26 (26 VI 2016)

Pobierz wywiad z gazety

Możesz pobrać pdf-a z artykułem